Znamy linię obrony Djokovicia, ale czy jest ona na pewno dobrze przemyślana?

Po kilku dniach ciszy – mowa oczywiście o konkretach – bo sprawa Novaka Djokovicia jest wałkowana 24 godziny na dobę, dostaliśmy wieści, które rzucają nowe światło na całe zamieszanie. Z racji, że prawnicy Serba używają ich w dokumentach sądowych, można byłoby w ciemno zakładać, iż będą działać na jego korzyść. Czy tak jest? Niekoniecznie – nie trzeba było długo szukać, aby dojrzeć niepasujące elementy.

Jeśli ominęło Cię to, co dzieje się wokół Australian Open, Melbourne oraz przede wszystkim Novaka Djokovicia w ciągu ostatnich dni (choć w ciemno stawiam, że takich osób jest mało), to polecam najpierw zapoznać się z wcześniejszym, wprowadzającym w tę sprawę wpisem. Wystarczy jedno kliknięcie.

Choć słowem wstępu, warto wyjaśnić kilka spraw, których pewnych nie byliśmy w momencie publikowania wyżej wspomnianego wpisu. Wówczas zastanawialiśmy się, gdzie leży problem w tym, dlaczego Djokovicia nie wpuszczono do Australii. Teraz już wiemy, że dostał on zgodę od rządu stanu Wiktoria oraz organizacji Tennis Australia (w jej gestii leżało stworzenie dwóch niezależnych paneli medycznych, które rozpatrzyły prośbę), która informowała tenisistów, iż przebycie infekcji koronawirusem w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wystarcza do otrzymania specjalnej przepustki. Tymczasem rząd Australii natychmiast, gdy dowiedział się o tym, miał pisemnie wyjaśniać, że w takim przypadku wyjątku od reguły nie będzie. Czy ktoś się tym nie przejął, czy nie wziął pod uwagę – nie wiemy, ale rząd jak poinformował, tak zrobił. Djokovicia nie wpuszczono.

Zastanawiano się również, czy za specjalnym zwolnieniem z konieczności szczepienia Djokovicia nie stoją inne powody medyczne – w tym przypadku wątpliwości rozwiali jego prawnicy, którzy, o czym jako pierwsza poinformowała agencja prasowa AFP, w dokumentach sądowych obrali jasną linię obrony – ich klient zaraził się koronawirusem 16 grudnia 2021 roku i dlatego starał się o ciągle wałkowaną przepustkę. Okej, Djokovic tego samego dnia wziął udział imprezie zorganizowanej przez serbską pocztę, podczas, której otrzymał dedykowaną pieczątkę pocztową. Mógł się tam zarazić? Oczywiście. Do tego momentu wszystko się zgadza, później jednak rozpoczynają się duże rozbieżności..

Pierwsza jest taka, że z dokumentów Tennis Australia jasno wynika, iż jeśli ktoś posiada medyczne powody do otrzymania specjalnej przepustki, to musi to zgłosić do 10 grudnia. Jak to się ma do sytuacji Djokovicia, który wraz ze swoimi prawnikami broni się tym, że choroby nabawił się 16 grudnia? Jeśli wszystko miałoby przebiegać zgodnie z tym, co organizacja dała do wiadomości tenisistów i tenisistek, to Djokovic wniosek o zwolnienie lekarskie musiał wysłać kilka dni przed wspomnianym zarażeniem.

Zdjęcie tytułowe jest nieprzypadkowe – na profilu Djokovicia na portalu społecznościowym Instagram można znaleźć dziesiątki podobnych. Reprezentant Serbii pozował do fotografii z dziećmi i młodzieżą podczas spotkania zorganizowanego w akademii Novak Tennis Center w Belgradzie. Owe spotkanie miało miejsce 17 grudnia, czyli dzień po tym, jak obecnie najlepszy tenisista świata miał otrzymać pozytywny test badania na COVID.

Wnioski? Tym razem ich nie będzie. Każdy z Was dostaje miejsce na własną interpretację najnowszych doniesień.

***

We wspomnianych dokumentach sądowych prawnicy Djokovicia złożyli prośbę o przeniesienie go z ośrodka dla uchodźców w inne miejsce, gdzie tenisista mógłby się przygotować do wielkoszlemowego Australian Open. To jest jasnym sygnałem, że Serb nie tylko walczy o dobre imię, ale nadal ma w planach start w Melbourne.

Dodaj komentarz

UA-120295791-1