Tenis bywa niesprawiedliwy. Na przykładzie Roberto Marcory

Od kilku lat tenisiści i tenisistki walczą o to, aby nagrody finansowe, które są do zdobycia na turniejach rosły rok rocznie. Pomimo, że gratyfikacje finansowe zostały zwiększone – zawodnicy, którzy dostaną się do turnieju głównego imprezy wielkoszlemowej mogą liczyć na spory zarobek (54 tysiące dolarów na ostatniej edycji US Open) – to jednak nadal na dobrą sprawę zarabia tylko wąska grupa.

Bardzo fajna w tym wszystkim jest postawa Rogera Federera, który nie walczy o poprawę tylko swoich zarobków, a także tych, którym ciężej wygenerować zysk na grze w tenisa. Tak jest w przypadku zawodników plasujących się w okolicy TOP 100 rankingu ATP – w ich przypadku można mówić o minimalnych zarobkach, natomiast tenisista będący 180, 190, czy 200. na świecie, nie może mówić o jakichkolwiek zyskach. Jednym z nich jest Roberto Marcora. Włoch w 2018 roku wygrał 70. meczów w singlu, więcej niż Federer, Novak Djoković, Alexander Zverev, czy Rafael Nadal. Nie mówiąc już o Jacku Socku, który w singlu miał fatalny sezon, a pomimo to zarobił fortunę. Co z tego, skoro Włoch podniósł z kortu śmieszne 22 tysiące dolarów?

Alexander Zverev niedawno narzekał, że sezon jest bardzo intensywny. W singlu rozegrał 84 mecze, więc daleko mu do włoskiego gracza. Jeszcze większa liczba widnieje jednak w rubryce zarobki – osiem milionów dolarów. Co natomiast ma powiedzieć Marcora, który łącząc występy w grze pojedynczej i podwójnej rozegrał 113 spotkań, co dało mu wyłącznie 22 tysiące dolarów? Owszem – trudno porównywać oba poziomy rozgrywkowe – wiadomo, że pieniądze są tam, gdzie jest to po prostu opłacalne. Jeszcze trudniej jednak zaakceptować to, że zawodnik rozgrywający bardzo dobry sezon, będący 284. tenisistą świata, na przełomie roku zaliczył OGROMNE straty. W takim wypadku kto na poziomie ITF / ATP Challenger Tour ma chociażby nie stracić, nie mówiąc już o jakimkolwiek zysku? A przecież 29-latek nieźle radził sobie także w Challengerach – mogli przekonać się o tym polscy kibice śledzący zawody PEKAO Szczecin Open czy Sopot Open, w których doszedł odpowiednio do ćwierćfinału i drugiej rundy.

Tak, w tym roku straciłem wiele pieniędzy. 2014 i 2015 rok to były moje najlepsze sezony (był wtedy 178. rakietą świata – przyp.) i wtedy mogłem mówić, że jestem „na zero”. (w 2014 roku zarobił ponad 30 tysięcy dolarów, a sezon później ponad 40 – przyp.). Zawsze zarabiałem mniej, niż wydawałem. Nie zaprzeczam, że gdyby nie mój ojciec, który jest moim jedynym sponsorem, zostawiłbym to już dawno temu. Za to jestem mu niezwykle wdzięczny. 

Marcora mimo kiepskiej sytuacji na koncie nie zamierza narzekać. Po prostu zdaje sobie sprawę z tego, jaka jest rzeczywistość. – Wszystko polega na tym, aby pieniądze były tam, gdzie to się opłaca. Tak właśnie wygląda świat – nie zależy to od nas. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby zawodnicy z drugiej czy trzeciej setki mogli zarobić więcej, ale nic nie da się z tym zrobić. Pieniądze są tam, gdzie kibice. A ITF o puli nagród 15 tys. dolarów nie przyciągają nikogo – kontynuował.

Bardzo często można spotkać się ze stwierdzeniem, że „gdyby zawodnik był utalentowany, to szybko przestałby grać na poziomie ITF i zacząłby zarabiać”. Jasne, jest to prawda, ale pamiętajmy, że w Futuresach grają nawet gracze notowani w TOP 300 rankingu ATP. Czy o kimś takim nie można powiedzieć, że jest utalentowany? Potraficie sobie wyobrazić, że piłkarz czy koszykarz będący 200. na świecie, ma problem z wiązaniem końca z końcem? Nie ma to racji bytu.

ATP jednak należy pochwalić – w 2015 roku milion dolarów na korcie zarobiło wyłącznie 30 zawodników. Trzy lata później liczba ta została zwiększona prawie o 100 procent – takim zarobkiem mogło się pochwalić 57 zawodników. Wniosek jest jeden – wszystko idzie w dobrym kierunku – pewnie kwestią kilku lat jest sezon, w którym całe TOP 100 przekroczy barierę „pierwszego miliona”. Wtedy będzie można mówić o tym, że tenis jest opłacalnym sportem nie tylko dla elity. A co najważniejsze – większa grupa będzie mogła go uprawiać zarabiając na siebie, bez konieczności wsparcia, które otrzymuje bohater tego tekstu.

Dodaj komentarz

UA-120295791-1