Sport to zdrowie, inną prawdę Ci powiem! cz.1

11 maja 2011 roku Alisa Kleybanova rozegrała swój ostatni mecz przed wymuszoną przerwą. Dopiero dwa miesiące później poprzez list dla kibiców poinformowała nas o swojej chorobie. Rosjanka w dniu swoich urodzin poinformowała, że walczy z chorobą nowotworową układu chłonnego zwaną chłoniakiem Hodgkina.


 W dniu urodzin dziękuję wszystkim za życzenia. To dla mnie trudny czas, ale wiem, że muszę być mocna i taka będę. Dobrą wiadomością jest to, że czuję się dobrze i lekarze dają mi szansę na powrót do gry. Brakuje mi tenisowych kortów, rywalizacji, kibiców i przyjaciół, których mam na całym świecie. Tenis jest moim życiem i pasją od 15 lat. Wierzę, że wygram tę najważniejszy mecz w moim życiu. To sprawa cierpliwości i czasu.

Przebieg choroby zwanej także ziarnicą złośliwą jest długo bezobjawowy, a rozsiew poza układ limfatyczny występuje z opóźnieniem, dlatego nawet późne rozpoznanie daje szansę na wyleczenie. W zależności od stopnia zaawansowania choroby wyleczalność wynosi od 50 do 95 procent. Najczęściej zapadają na tę postać nowotworu osoby młode, od 15 do 25 roku życia.

Kleybanova do regularnej gry wróciła w połowie 2013 roku. Swoje zmagania rozpoczęła od amerykańskich turniejów rangi ITF. Następnie Alisa mogła liczyć na wsparcie dyrektorów większych turniejów, którzy dawali szansę Rosjance na występy w turniejach głównych dzięki dzikim kartą. W październiku Rosjanka pokazała się z dobrej strony w Moskwie, gdzie doszła do ćwierćfinału.

 

W tym sezonie Alisa gra z przeciętną częstotliwością, jak dotychczas ma rozegrane dwadzieścia spotkań. Z lepszych wyników można odnotować jedynie czwartą rundę Indian Wells czy ćwierćfinał w Stuttgardzie. W obecnej grze Rosjanki nie brakuje zacięcia i walki do ostatniej piłki, to nadal ją cechuje jednak sam tenis nie jest już tak efektowny. Po przejściu chemioterapii, która wyniszcza organizm człowiek już nie jest taki sam. Kleybanova pokazała, że jest wojowniczką i już wygrała, nie zależnie od tego na jaką pozycję w rankingu WTA uda się jej wrócić.

Kilka tygodni temu świat po raz kolejny obiegła informacja o zachorowaniu tenisistki na chłoniaka Hodgkina. Victoria Duval jedna z najzdolniejszych tenisistek młodego pokolenia w USA została poddana biopsji przed Wimbledonem a dalsze badania w ojczyźnie potwierdziły najgorsze.

Victoria nigdy nie miała łatwego życia, los nie oszczędzał jej od najmłodszych lat. Swoje dzieciństwo spędzała na Haiti, skąd pochodził jej ojciec. Pewnego dnia wraz z kuzynkami została uprowadzona przez złodziei i przetrzymywana w domu jednej z ciotek. Koszmar trwał przez kilka godzin, jednak wszystko zakończyło się szczęśliwie. Po tym zdarzeniu cała rodzina Duval przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, w Haiti został jedynie ojciec tenisistki. To jednak nie koniec, w 2010 roku Haiti zaatakowało trzęsienie ziemi, które zniszczyło rodzinny dom ojca. Tata Victorii leżał pod ruinami domu i zadzwonił do swojej żony aby pożegnała się z dziećmi. Dzięki pomocy innych mieszkańców udało się uratować ojca i przez ostatnie lata mógł się cieszyć z sukcesów swojej córki.

 

Dzięki szybkiemu wykryciu choroby przez lekarzy Victoria od razu może poddać się chemioterapii, co wiąże się z bardzo dużą szansą szybkiego wyzdrowienia a co najważniejsze powrotu do gry w tenisa w ciągu kilku tygodni.

Ze względu na mój dobry stan zdrowia od razu podejmiemy leczenie i jest szansa na całkowite odzyskanie zdrowia w przeciągu kilku miesięcy. Wyobrażam sobie, że wrócę jeszcze silniejsza i będę miała więcej uznania dla tej gry. Z góry dziękuję za wsparcie od moich przyjaciół i fanów, które będzie mi bardzo potrzebne gdy będę przechodzić przez leczenie.

Jestem pewien, że tak silna dziewczyna jak Victoria poradzi sobie z chorobą jednak już teraz żałuję, że właśnie ją to dotknęło, bo zdaję sobie sprawę, że świat kobiecego tenisa powoli traci jedną z najzdolniejszych tenisistek młodego pokolenia. Przykro mi bardzo. Duval wróci do gry, jednak kilkumiesięczna przerwa od treningów czy gry w tym wieku jest czymś co będzie bardzo trudno nadrobić.

Pech nie opuszcza młodych zawodniczek – w ubiegłym roku po zakończeniu turnieju w Miami najlepsza tenisistka z Wielkiej Brytanii Heather Watson ogłosiła, że lekarze wykryli u niej objawy mononukleozy, która jest odpowiedzialna za przemęczenie i apatię.

 Zaraz po turnieju w Miami zmuszona byłam zrobić badania krwi. Okazało się, że wykazały objawy gorączki gruczołowej w  moim organizmie. Jedynym sposobem, żebym wróciła do pełnej sprawności jest w tym przypadku odpoczynek. Ostatnio nie tylko mecze, ale i treningi były dla mnie bardzo wyczerpujące. Najważniejsze jednak, że lekarze znaleźli przyczynę osłabienia mojego organizmu i braku motywacji

W przypadku Heather Watson wszystko się potoczyło bardzo szczęśliwie i Brytyjka po ponad dwóch miesiącach przerwy była w stanie wrócić na kort. Nic jednak nie obejdzie się bez konsekwencji choroby – do końca sezonu tenisistka rozegrała prawie dwadzieścia spotkań, jednak ich wyniki nie były zadowalające. Zaledwie pięć zwycięstw i aż czternaście porażek w turniejach rangi WTA. Widzimy jak duże znaczenie ma rytm meczowy. Dwa miesiące wystarczyły aby Heather nie była w stanie rywalizować z najlepszymi.

Na szczęście młoda tenisistka wróciła do pierwszej setki i ponownie zachwyca nas swoją dobrą grą. Watson w tym sezonie wygrała dwa turnieje rangi ITF i doszła do półfinału imprezy WTA w Eastbourne. Po chorobie nie ma śladu!

Na koniec zostawiłem przypadek Eleny Baltachy, która nie miała tyle szczęścia co inne tenisistki. Brytyjka w zeszłym roku zakończyła zawodową karierę. Tą decyzję argumentowała przede wszystkim zmęczeniem i problemami, które ją dotykały po szesnastu latach zawodowej gry.

Miałam mnóstwo wspaniałych doświadczeń w trakcie gry w tenisa, których na nic bym nie wymieniła, ale teraz mój umysł i ciało mówią mi, że czas zrobić krok w kierunku nowego rozdziału w moim życiu. W dalszym ciągu szaleję na punkcie tenisa. Teraz chcę przelać tę pasję na innych i zostać najlepszym trenerem, jakim mogę być, by wychowywać następne pokolenia brytyjskich tenisistów.”

W styczniu tego roku poprzez swoje konto na twitterze Elena Baltacha poinformowała nas o swojej chorobie. Diagnoza była dobijająca – rak wątroby. Problemy ze zdrowiem towarzyszyły jej od zawsze. W wieku 19 lat zdiagnozowano u niej przewlekłą chorobę wątroby, która upośledza układ odpornościowy.

Elena była bardzo silną kobietą, głośno mówiła o tym, że ma zamiar walczyć i wierzy w zwycięstwo z chorobą. 4 maja świat obiegła informacja o śmierci Eleny Baltachy, która po sobie zostawiła wiele dobrego. Przy poprzednich przypadkach na zakończenie pisałem o wynikach osiąganych po zwycięstwie z chorobą. Tutaj niestety nie mogę tego zrobić ale warto napisać, że ś.p. Elena Baltacha udzielała się charytatywnie. W ubiegłym roku wpadła na pomysł stworzenia akcji „Rally for Bally” organizowanej przy okazji eventów tenisowych. Wtedy pieniądze zbierano na jej akademię i fundację The Royal Marsden Cancer Charity. W tym roku zdecydowano się kontynuować działania zmarłej tenisistki i podczas turniejów rozgrywanych na nawierzchni trawiastej w Wielkiej Brytanii zorganizowano drugą edycję „Rally for Bally” do której przyłączyło się wiele popularnych twarzy związanych z tenisem.

Dodaj komentarz

UA-120295791-1