Tenisiści, ale również – to na pewno nie będzie odkrycie Ameryki – sportowcy, uprawiający wszelakie dyscypliny, bardzo często są kreowani na ludzkie maszyny. Po wielokroć łapiemy się na tym, że krytykujemy ich za gorszy występ, błahy błąd czy inne sytuacje z kortu, boiska czy hali. Oczywiście – jest to nasze prawo jako dziennikarzy czy kibiców, ale zapominamy o jednym. Spoglądając na sportowca z trybun czy z kanapy widzimy wyłącznie ułamek jego życia. Nie mamy pojęcia z jakimi problemami spotyka się na co dzień, albo jak ciężko pracuje na to, aby być tam, gdzie obecnie jest. Wielu z nich spotykają ludzkie tragedie, takie same, jak te, z którymi zmaga się przeciętny Kowalski.
Stefanos Tsitsipas tworzy vlogi z podróży, a Naomi Osaka publikuje w sieci fotografie ukazujące trudy życie sportowca. Nie ma zbyt wielu takich inicjatyw i nikt temu się nie dziwi – życie tenisisty samo w sobie jest niezwykle wyczerpujące, więc znalezienie czasu na inne aspekty graniczy z cudem. Wychylić się poza ramy postanowił Noah Rubin. Juniorski triumfator Wimbledonu z 2014 roku oraz czterokrotny zwycięzca turniejów rangi ATP Challenger Tour kilkanaście dni temu rozmawiał wraz ze swoim najlepszym przyjacielem na temat tego, że brakuje mu miejsca, w którym poznamy prawdę o ludziach, których wielbimy i śledzimy każdy ich krok. – Mój przyjaciel powiedział mi, że chciałby przeczytać ciekawy wywiad z tenisistą. Nic o forehandach i backhandach. Prawdziwe historie. Nagle boom! Rozpocząłem taką inicjatywę, a ludzie są na to bardzo otwarci. Wprost mówimy o tym, że choć na pierwszy rzut oka tak wygląda, to życie tenisisty nie jest „zbyt ekscytujące” – zdradził Rubin mówiąc o powstaniu swojego profilu na Instagramie „Behind the Racquet”.
Z hotelu do hotelu. Z turnieju na następny turniej. Życie w tourze bywa niezwykle wyczerpujące. A zarabianie niewielkich pieniędzy aż do pokonania bariery TOP 100 rankingu tylko zwiększa liczbę „progów zwalniających” na trudnej drodze do bycia wielkim tenisistą. Rubin, który obecnie jest 153. zawodnikiem świata, w swojej karierze doświadczył już kilku wielkich, ale także trudnych momentów. Często towarzyszyła mu presja związana z pieniędzmi, które bliscy włożyli w jego rozwój. Główną ideą prowadzenia „Behind the Racquet” jest pokazanie życia tenisistów z innej perspektywy. Przekonania nas do tego, że oni niczym się nie różnią od nas..
– Jak używać swojego zasięgu w mediach społecznościowych do czegoś ambitniejszego? Robimy to tylko po to, aby uświadamiać ludzi śledzących sport i pokazywać im prawdziwe historie ich idoli. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda życie 100. tenisisty świata. Wielu myśli, że jesteśmy zamknięci na cały świat, zawsze mieszkamy w Ritz Carlton i gramy dla 15 tysięcy osób. Rzeczywistość jest inna. Najczęściej grasz na korcie, gdzie nie zawsze są sędziowie liniowi, a także dzieci do podawania piłek – kontynuował nowojorczyk.
– Zawiedzenie ludzi najbliższych, przyjaciół oraz rodziny jest moim największym strachem. Od najmłodszych lat byłem świadom tego, jak dużo mi oddano. Jak dużo ludzi musiało poświęcić swój czas, energię i pieniądze. Myśl, że może nie jestem tego warty, albo nie uda mi się spłacić długu względem ich, bardzo często mnie prześladuje. To albo doprowadzi mnie na wyższy poziom, albo mnie pokona. Aby podbić świat nie możesz jednak do tego dopuścić i ja tak zrobię – tak brzmi pierwszy tekst opublikowany na „Behind the Racquet”. Nie mogło być inaczej – autorem jest nie kto inny, jak założyciel.
Historii powstało już tak dużo, że trudno byłoby przytoczyć każdą z nich. Ernesto Escobedo opowiedział o traumie związanej z jąkaniem, Christopher Eubanks o krótkim zachwycie życiem na walizkach i poczuciu samotności, Jamie Loeb o wyrzutach sumienia i sparaliżowanej matce w domu, Nathan Pasha o życiu bez ojca, wody, prądu czy ogrzewania. Filip Peliwo powiedział o wirusie dienga, Dustin Brown o spotykającym go rasizmie, Katerina Stewart o ukrywaniu homoseksualizmu, Madison Keys o objawach anoreksji i depresji, Andrea Arnaboldi o ciągłym niezadowoleniu, niechęci do tenisa, Sloane Stephens o braku pieniędzy na śniadanie tuż przed finałem juniorskiego US Open. PRZERÓŻNE problemy dotykały każdego z nich.
Nieprzypadkowe jest to, że każda opowieść jest okraszona fotografią, a na niej zwierzający się trzyma przed twarzą tenisową rakietę. Ma ona być swego rodzaju symbolem. Ukazaniem tego, że życie się nie kończy po zejściu z kortu, czy odłożeniu rakiety. Że przegrany czy słabszy mecz nie jest jedynym problemem tenisisty, który – bądź co bądź – również ma swoje życie osobiste (tak to prawda, nie żyją tylko sportem!) i co się z tym wiąże – swoje problemy. Myślę, że Rubin, choć o tym głośno nie mówi, podświadomie chce zmienić podejście ludzi. W sieci wszędzie można znaleźć groźby, czy wyzwiska kierowane w stronę zawodników po przegranym meczu. Poznanie jego historii spowoduje, że sporo osób odda mu zasłużony szacunek, a co najważniejsze – wykaże się zrozumieniem..
Jeśli chcecie się zapoznać z wszystkimi historiami, kliknijcie tutaj. Poniżej wybrane z nich:
Hej dzięki za wpis dla nas !