Odmiana Nicka Kyrgiosa? Jeden wywiad rozwiał wszelkie wątpliwości..
– Zmagałem się w tym roku z różnymi problemami zarówno na korcie, jak i poza nim, więc nie było mi łatwo. Zacząłem współpracę z psychologami, którzy pozwolą mi wzmocnić się pod względem mentalnym – powiedział Nick Kyrgios w listopadzie na łamach „Canberra Times”. Ktoś w to uwierzył, bądź nie – wieść obiegła cały świat. I mogła żyć swoim życiem niecałe dwa miesiące. Teraz czar prysł. Krnąbrny Australijczyk ponownie zabrał głos i odebrał jakąkolwiek nadzieję tym, którzy wierzyli w jego przemianę..
Bla, bla, bla. Kyrgios w kilku zdaniach zaprezentował to, jak wielkie znaczenie dla niego ma okres przygotowawczy. Wszystko zaczęło się kilka dni temu, kiedy to w mediach społecznościowych podzielił się z fanami smutną nowiną. Otóż został ukąszony przez pająka. Wydarzenie samo w sobie nie przyniosło bolesnych skutków – jasne, zawodnik przez jakiś czas musiał przyjmować antybiotyk, kilka dni spędził nawet w szpitalu, a wszystko po to, aby nie wkradło się zakażenie. Przeciętny fan tenisa mógł zacząć współczuć tenisiście z Canberry. W końcu taki pech kilka dni przed startem sezonu, może kosztować utratę rytmu treningowego, etc.
Nick Kyrgios spending part of his Christmas at the hospital – for a spider bite. ?? Here's hoping his day gets better. ?? (Side note – Kinda feeling the hair!) pic.twitter.com/p4oBMXXnna
— Chad (@CCSMOOTH13) December 25, 2018
– Owszem, ukąszenie pająka wpłynęło na moje przygotowania. Przez kilka ostatnich dni nie pojawiłem się na korcie, na dobrą sprawę nie mogłem nic robić. Na szczęście czuję poprawę po przyjmowaniu antybiotyku – powiedział kilkanaście godzin przed pierwszym meczem w zawodach Brisbane International, w których będzie bronił tytułu.
Początek ciekawostek dopiero będzie miał miejsce. Kyrgios żali się, że stracił część okresu przygotowawczego przez nieszczęśliwe ukąszenie pająka, a chwilę później dodaje. – Podczas miesięcznego pobytu w domu ani razu nie trzymałem rakiety. Bardzo dużo trenowałem na siłowni, grałem także w kosza. Będę zardzewiały. Nie zdziwię się, jeśli w pierwszym meczu popełnię 30 niewymuszonych błędów. Nie ma to dla mnie znaczenia.
„Jaki to ma sens?” – zapewne pytacie w myślach? Żadnego sensu to nie ma – zresztą, jak większość (nie chcę być bezczelny pisząc, że wszystko), co mówi Kyrgios. W poprzednim sezonie wielokrotnie widzieliśmy Australijczyka, który po prostu nie wykazywał jakiejkolwiek inicjatywy. Był znudzony pobytem na korcie i robił wszystko, aby jak najszybciej z niego zejść. W wielu spotkaniach brakowało mu zaangażowania. Dlatego kolejna listopadowa wypowiedź, którą przytoczę, dawała nadzieję, że 23-latek zaczyna poważnie myśleć o tenisie. – Chciałbym uniknąć sytuacji, w której czuję się wypalony pod względem mentalnym i cierpię pod względem fizycznym. Razem z moim sztabem będę starannie ustalał moje plany. Nie sądzę, abym w poprzednich dwóch latach czynił to dobrze, ponieważ ani razu nie było mi dane dograć sezonu do końca.
Wszystko jednak wskazuje, że Kyrgios powiedział co innego, a myślał o czymś zupełnie innym. Potwierdza to jego kolejna wypowiedź z Brisbane. – W tym roku będę grał rzadziej, ale wciąż nie znam dokładnej liczby turniejów, w których wystąpię. Wiem jednak, że jeżeli wygram Australian Open, to nie pojawię się na korcie do końca sezonu.
Fani Kyrgiosa mogą odetchnąć z ulgą. Po tym, jak zdradził on przebieg swoich przygotowań do nowego sezonu, możemy być wręcz pewni, że triumf w wielkoszlemowych zawodach w Melbourne mu nie grozi. I dobrze.
– W przerwie między sezonami nie poprawiam swojego tenisa, a staram się od niego odpocząć. Wystarczająco dużo gram w ciągu roku, przez co jestem zmęczony.
Potencjalne wygranie Australian Open mogłoby spowodować, że Kyrgios po kilku miesiącach zapomniałby, jak się gra w tenisa. Tego chyba nie chcemy. Nick irytuje jak mało kto, ale jest niezwykle barwną postacią.