Tenis to jest całe moje życie. To jest moja praca i pasja

Trudno w rozmowie z Mają Chwalińską zejść na tematy pozasportowe. Nawet, jeśli się to uda, to trwa to maksymalnie parę sekund. 17-latka żyje tenisem, tenis to jej całe życie. A jej ulubione słowo, to wręcz na pewno „praca”. Widać, że ta jest wykonywana sumiennie. Istnieją również ogromne przesłanki, które pozwalają spać spokojnie: Chwalińska nie spocznie na laurach, nie zadowoli się ostatnimi sukcesami. Jej maksimum możliwości jest zdecydowanie wyżej!

Michał Pochopień: W 2016 roku po wygraniu juniorskiego Fed Cup zrobiło się głośno o Tobie i Idze Światek. Można nawet było wówczas odnieść wrażenie, że to tobie wróżyło się większa karierę, niż Idze. Przytłaczało Cię to w jakiś sposób? 

Maja Chwalińska: Szczerze mówiąc sama nie pamiętam, kiedy wróżono mi większą przyszłość niż Idze. Na pewno ten sukces na Fed Cupie był dla nas ogromnym osiągnięciem. Było to świetne doświadczenie, dużo się nauczyliśmy oraz mogłyśmy dotrzeć, że idziemy dobrą drogą i po prostu musimy dalej pracować na nasze sukcesy.

Osobiście jestem zdania, że nastolatki za szybko wchodzą do gry w zawodowych turniejach. Zawsze w tym momencie przytaczam Martę Kostyuk, która świetnie przedstawiła się światu podczas Australian Open w 2018 roku. Wówczas zaczęto przewidywać jej wspaniałe wyniki, a tak na dobra sprawę teraz wielu o niej zapomniało. Obecnie mamy do czynienia z Coco Gauff,, która mając 15 lat, wygrywa mecze z rywalkami ze ścisłego topu..

Myślę, że każdy ma swoją drogę. Każdy wchodzi w tenis w innym wieku oraz w innym tempie. To jest naprawdę osobista sprawa – tak bym powiedziała. Przytoczyłeś tutaj Martę, która we wczesnym wieku osiągnęła dużo, ale potem zaliczyła spadek. To pokazuje, jak ciężko jest utrzymać się na wysokim poziomie.

Hubert Hurkacz miał swoją bazę we Wrocławiu, teraz częściej jest w Stanach. Iga Światek trenuje w Warszawie, a Ty – w porównaniu do tych miast – w miasteczku Dąbrowa Górnicza. Były plany na przeprowadzkę do większego miasta, czy w rodzinnym mieście masz wszystko, czego ci potrzeba? 

W Dąbrowie Górniczej mam właściwie wszystko, czego mi potrzeba. Mieszkam tutaj od zawsze, trenuję od zawszę. Bazę mam bardzo blisko domu – czy to korty twarde, czy ziemne. Naprawdę mam świetne warunki, dlatego nie zamierzam się nigdzie przemieszczać.

Jaki nacisk kładziesz na naukę? Znajdujesz na nią czas? Jak często pojawiasz się w szkole? 

Jestem uczennicą Zespołu Szkół Sportowych im. Polskich Olimpijczyków w Dąbrowie Górniczej. Oczywiście mam indywidualny tok nauczania, co bardzo mi pomaga. Łączenie treningów i wyjazdów z nauką na ten moment jest już wręcz niemożliwe. Działa to na takiej zasadzie, że gdy nauczę się danego zakresu materiału, wówczas przychodzę do szkoły i zdaję egzaminy. Chociaż może się to wydawać mało istotne, to jednak ta placówka bardzo pomaga mi w rozwoju tenisowym.

Wiek, w którym jesteś, zawsze jest trudny dla nastolatków. To właśnie wtedy pojawiają się pierwsze pokusy, zboczenia na zła drogę. Zdarzają ci się gorsze chwile, czy jesteś na tyle świadoma sportsmenka, ze masz jeden cel i wszystko poświęcasz tenisowi.

Zawsze byłam i jestem świadomą zawodniczką. Po prostu wiem, co chcę osiągnąć, a także, że trzeba ciężko pracować, aby spełnić marzenia. Zdaję sobie sprawę, że tenis to jest całe moje życie. To jest moja pasja i moja praca. Muszę robić wszystko, aby zrealizować swoje cele.

Nie masz wrażenia, że coś ci ucieka? Pewnie, przeciętny Kowalski na pewno zazdrości życia sportowcom, ale działa to również tak, ze sportowiec chciałby żyć życiem przeciętnego Kowalskiego. 

Bardzo lubię grać w tenisa, ogólnie lubię to, co robię w swoim życiu. Przyjemność sprawiają mi podróże, podczas których mam okazję poznać fajnych ludzi. Oczywiście nie zawsze jest łatwo – czasami myślę tylko o odpoczynku, czy wyjściu z koleżankami. Mimo to, tak jak mówiłam: jestem świadomą tenisistką, dlatego priorytetem zawsze jest tenis.

Tenis – szczególnie widać to w rozgrywkach kobiecych – niesamowicie poszedł w stronę fizyczności, gry siłowej. Sądzisz, ze w największych turniejach jest miejsce dla Ciebie, tenisistki, która bazuje na zupełnie innych aspektach? 

Uważam, że pomimo mojego wzrostu, jestem bardzo mocna fizycznie. Szczególnie w ciągu ostatniego roku poprawiłam ten aspekt, co widać po moich wynikach. W ostatnim czasie wygrałam wiele meczów dzięki mojej fizyczności.

Zgadzam się, że tenis poszedł w tę stronę. Czy jest w nim miejsce dla takiej zawodniczki jak ja? Myślę, że tak. Widać to chociażby na przykładzie Agnieszki Radwańskiej. Gdy się tak naprawdę spojrzy na czołowe tenisistki, to ona nie była jedyna. Jest przecież również Simona Halep, która nie posiada jakichś niebywałych warunków. Może nie mam tyle siły, ile moje przeciwniczki, ale mam inne argumenty. Jestem przekonana, że jak będę wytrwale pracowała, to dojdę tam gdzie chcę.

Azarenka i Ivanović były pierwsze na świecie, a ja tego nawet nie powąchałam

Ciekawe dla mnie jest to, że w swojej zawodowej karierze nie rozegrałaś jeszcze żadnego meczu na hardzie? Jest to spowodowane czymś głębszym, czy to naturalnie wychodzi z planowania startów? 

Rozgrywałam spotkania na kortach twardych.

Mówisz o turniejach halowych, mi jednak chodzi o mecze na kortach twardych na wolnym powietrzu.

Nie ma zbyt wielu turniejów rangi ITF na tej nawierzchni, a dodatkowo obecnie najlepiej czuję się na kortach ziemnych.

Kilka lat temu w materiale dla pewnej telewizji śniadaniowej powiedziałaś, ze twoim marzeniem jest wygranie olimpiady. Gdzieś z tylu głowy myślisz o Tokio, czy to jest raczej nieosiągalny cel? 

Raczej nie myślę o występie w Tokio. Ta impreza jest w przyszłym roku, a żeby się tam dostać, to trzeba przebyć bardzo długą i krętą drogę. Moim ogromnym marzeniem jest zagrać na Igrzyskach Olimpijskich, chyba nie ma kogoś, kto nie marzy o olimpijskim złocie. Ja jednak skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Aby każdego dnia być lepszą – wtedy dojdę tam, gdzie chcę dojść.

Pamiętasz co czuła 14-letnia Maja, która wyszła na kort w Spodku i mierzyła się z triumfatorka siedmiu imprez WTA i niegdyś 5. zawodniczką świata, Danielą Hantuchovą?

Pamiętam, że byłam bardzo zestresowana przed tym meczem. Wcześniej nie wygrałam żadnego spotkania w zawodowym tourze, a jeśli dobrze mówię, to miałam rozegrany jeden mecz. Nie posiadałam jakiegokolwiek doświadczenia, był to dla mnie pierwszy występ na tak poważnym korcie. Na trybunach zjawiło się sporo osób, przez co nie do końca wiedziałam, jak do tego podejść. To było dla mnie ogromne doświadczenie, z którego dużo wyniosłam. Mogę powiedzieć, że był to dla mnie swego rodzaju kop do dalszej pracy.

Jak ważne dla ciebie jest to, ze po kilku miesiącach na początku czwartej setki rankingu WTA, tak naprawdę w trzy tygodnie zrobiłaś ogromny krok w górę? Teraz jesteś w TOP 200, co pozwoli ci na zupełnie inny wybór turniejowych startów,

To bardzo fajne uczucie zanotować tak duży skok w rankingu w przeciągu trzech tygodni. Wówczas byłam, jeśli dobrze pamiętam, 335. na świecie, a teraz zajmuje 192. miejsce. Jest to dość duża różnica. Nie przyszło mi to jednak ot tak – ciężko na to pracuję i cieszę się, że ta praca popłaca.

Stawiasz sobie w tym roku jeszcze jakieś cele? Czy wygranie trzech turniejów spowodowało, ze plan został wykonany ponad miarę?

Zagram w tym roku na pewno jeszcze cztery turnieje. Na każdy jadę z myślą o wygraniu – to są moje cele! Skupiam się na tym, co jest tutaj i teraz. Zobaczymy, jak to będzie.

Podczas ostatnich turniejów grałaś w okularach korekcyjnych – jest to spowodowane niedawno nabyta wada wzroku, czy jednak wcześniej korzystałaś z soczewek? 

Właściwie, to zaczęłam je nosić na korcie dwa miesiące temu. Była to całkowicie spontaniczna decyzja, gdyż założyłam je dwa dni przed turniejowym startem. Była to dobra decyzja, bowiem od razu zauważyłam poprawę. Natomiast rok temu próbowałam grać w soczewkach, ale źle na nie reagowałam. Odłożyłam je i to był koniec tematu. W tym roku mój trener zasugerował, abym zrobiła ponowne badania. Wyszło na to, że wada się nadal utrzymuje, a nawet się zwiększa. Dlatego zdecydowałam się na okulary. Docelowo jednak chciałabym grać w soczewkach, bowiem granie w okularach nie jest do końca wygodne w niektórych momentach. Gdy tylko będę miała chwilę wolnego czasu, to będę szukać dobrej jakości soczewek albo okularów sportowych.

Twój trener w jednym z wywiadów zdradził, ze przez pierwsze lata Waszej współpracy słyszał od Ciebie tylko „dzień dobry” i „do widzenia”. Wynikało to z tego, ze byłaś tak bardzo wstydliwa, czy po prostu już w tak młodym wieku aż tak bardzo skupiałaś się na wykonaniu odpowiedniej pracy? Jakie są Twoje relacje z trenerem Pawłem Kałużą?

Jest moim trenerem od 11 lat, czyli od samego początku mojej tenisowej przygody. Myślę, że byłam i wstydliwa, ale też właśnie skupiałam się przede wszystkim na swojej pracy. Bardzo szanuję mojego trenera – na pewno nie byłabym tutaj gdzie jestem, prawdopodobnie nie grałabym również w tenisa. Zawdzięczam mu bardzo, bardzo, bardzo wiele!

Po niezwykle intensywnych tygodniach czeka cię teraz odpoczynek od tenisa – masz już plan na spędzenie tego czasu?

Tak, teraz mam chwilę wytchnienia, czegoś w rodzaju wakacji. Bardzo się z tego cieszę. Wpierw spędzę kilka dni w domu, z rodziną, a później, również na kilka dni, wybiorę się nad morze. Następnie czeka mnie powrót do pracy.

fot. LOTOS PZT Polish Tour

1 Komentarz

Dodaj komentarz

UA-120295791-1