Nie chce być drugim Nadalem. Carlos Alcaraz-Garfia wkracza na salony

O Carlosie Alcarazie-Garfii wspominałem Wam już przynajmniej kilka razy – gdy w 2018 roku wygrał pierwszy mecz na poziomie ITF, czy, gdy rok później zaznał smaku pierwszej wiktorii w turnieju ATP Challenger Tour, a kilkadziesiąt dni później zdobył premierowy zawodowy tytuł. Wspomniane osiągnięcia niekoniecznie mogły Was przekonać do tego, że mowa o chłopaku, który w przyszłości może zostać wielkim tenisistą. Teraz Alcaraz Garfia przypomina o sobie w najlepszy możliwy sposób – w swoim absolutnym debiucie w głównym cyklu pokonał dużo bardziej doświadczonego Alberta Ramosa-Vinolasa.

O tym, że Carlos Alcaraz-Garfia swój debiut w rozgrywkach głównego cyklu zaliczy podczas turnieju ATP 500 w Rio de Janeiro, wiadomo było już od dawna, bowiem organizatorzy zdecydowali się przyznać mu dziką kartę. Pewnie mało kto spodziewał się, że chłopak z dzielnicy Murcii – El Palmar – będzie w stanie sprawić, aby ten debiut trwał dłużej, niż jeden mecz. Ja zdawałem sobie sprawę z tego, że stać go na sprawienie niespodzianki, ale tenisowa społeczność mogła podchodzić do tego z dystansem. W końcu mowa o tenisiście, który stawia pierwsze kroki na zawodowych rozgrywkach. Owszem – wygrał w tym roku dwa turnieje, ale mowa o zawodach rangi ITF, gdzie mierzył się z rywalami z piątej, czy szóstej setki rankingu ATP. Tymczasem na inaugurację zmagań w Jockey Club Brasileiro, gdzie rozgrywane jest Rio Open, stanął oko w oko z obecnie 41. tenisistą świata – Albertem Ramosem-Vinolasem.

Zostawiając z boku aspekty tenisowe, które u Alcaraza-Garfii już teraz są rozwinięte na niesamowitym poziomie, warto pochwalić to, jaką odpornością psychiczną wykazał się we wtorkowym meczu, który zakończył się po trzech godzinach i 37 minutach! 16-latek w starciu z dużo bardziej doświadczonym rodakiem przegrywał już 0:3 w decydującej partii, ale nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Za sprawą bezkompromisowej gry zdołał zupełnie odwrócić wynik i kilkadziesiąt minut później prowadzić 5:3 i mieć w zanadrzu dwie piłki meczowe. Wówczas na wierzch wyszedł stres, bowiem oba meczbole zmarnował w głupi sposób. Presja i zdenerwowanie towarzyszyło mu także w dalszej fazie i nagle zrobiło się 5:6, a Ramos-Vinolas był dwie piłki od awansu do drugiej rundy. To właśnie wtedy aktualnie 406. zawodnik rankingu ATP zaprezentował prawdziwy kunszt – najpierw doprowadził do tie-breaka, a następnie nie pozostawił złudzeń co do tego, kto zasłużył na kontynuację przygody podczas Rio Open!

Zapytam poza konkursem – a Wy co robiliście mając 16 lat o trzeciej nad ranem?

Czego się nie tknął zamieniał w wygraną i rekord

Pierwszy raz o Carlosie Alcarazie-Garfii można było usłyszeć w 2018 roku, gdy licząc 14 lat, dziewięć miesięcy i dziewięć dni, w swoim debiucie w turnieju ITF w Murcii pokonał Federico Gaio (wówczas 292. tenisistę świata!). Ostatecznie nastolatek zakończył te zmagania na ćwierćfinale, ale to wystarczyło, aby zakomunikował tenisowemu światu o tym, na co go stać. Zresztą kontynuował to w 2019 roku, kiedy szum wokół jego osoby zrobił się jeszcze większy. Hiszpan po wygraniu zaledwie kilku spotkań na poziomie ITF (co i tak złożyło się na półfinał i ćwierćfinał) nie zamierzał długo czekać na premierowe zwycięstwo w ATP Challenger Tour. Jeszcze przed ukończeniem 16. roku życia w Alicante pokonał innego zdolniachę – Jannika Sinnera – i tym samym stał się pierwszym tenisistą urodzonym w 2003 roku, który wiedział, jak smakuje wygrane spotkanie w imprezach pod tą egidą.

Chociaż nikt w obozie Alcaraza-Garfii nie zdecydował się na pójście na „hurra” (za co należą się ogromne brawa Juanowi Carlosowi Ferrero i całej ekipie zajmującej się młodym zawodnikiem), to on w każdym kolejnym występie, choć były one bardzo przemyślane i skrupulatnie planowane, pokazywał, jak rozwija się z dnia na dzień. Zawodnik z El Palmar już jako 16-latek wygrał swój pierwszy turniej ITF, co miało miejsce w małym miasteczku Denia. Do końca 2019 roku na swoim koncie zapisał jeszcze kilka zwycięstw w ATP Challenger, a w Sewilli doszedł nawet do półfinału. To spowodowało, że po jedynie 11 turniejowych występach w tamtym sezonie, plasował się już na 492. miejscu na świecie.

Kontynuacja erupcji talentu Alcaraza-Garfii ma miejsce od początku 2020 roku, który tenisista zainaugurował startami na poziomie ITF – w styczniu wziął udział w dwóch turniejach rozgrywanych na obiektach Rafa Nadal Academy w Manacor. Hiszpan nie był zbyt przyjacielski względem innych tenisistów, bowiem, jak przystało na zawodnika z charakterem mistrza, sam rozdzielił między sobą dwa tytuły. Podczas dwóch tygodni tylko dwóch rywali zdołało mu zagrozić – byli to Billy Harris i nasz rodak Paweł Ciaś, którzy zdołali urwać mu seta.

Kilkanaście dni później, podczas, gdy cały tenisowy świat zachwycał się finałem Australian Open pomiędzy Novakiem Djokoviciem a Dominiciem Thiemem, Alcaraz-Garfia walczył o przedłużenie zwycięskiej serii do 15. meczów oraz wygranie czwartego turnieju w karierze. W finale w Antalyi jednak lepszy od niego okazał się Zsombor Piros, ale wejście w sezon z 14 wygranymi i jedną porażką musiało napawać optymizmem. A sam mecz stał na niebywale wysokim poziomie, przerastającym rozgrywki ITF. Skąd wiem? Otóż wolałem oglądać ten pojedynek na niskiej jakości streamie, niż iść za tłumem i emocjonować się tym, co działo się w Melbourne.

„Nie chcę być porównywany do Nadala”

Trzeba się pogodzić z tym, że każdy hiszpański tenisista, który w młodym wieku wykazuje spory potencjał, będzie porównywany do najlepszego tenisisty z tego kraju – Rafaela Nadala. Choć jest to naturalna kolej rzecz, to jednak Alcaraz-Garfia w początkowej fazie swojej kariery niczym nie przypomina wybitnego rodaka. Obaj prezentują zgoła odmienne style – 16-latek stara się grać bardzo agresywnie, bez znaczenia czy rywalizacja toczy się na mączce, czy szybszej nawierzchni. Nie jest przyklejony do linii końcowej, dlatego bardzo często kończy akcje pod siatką. Po obejrzeniu kilku meczów z jego udziałem odnoszę wrażenie, że ten tenisista potrafi posłać kończące zagranie z każdej pozycji.

Chociaż Alcaraz-Garfia uznaje Nadala za swojego idola z dzieciństwa, to jednak – choć z narracji można wywnioskować, że mówi to z powodu ogromnego szacunku – nie chce być porównywany do tenisisty z Manacor. – Kiedy mnie porównują, zawsze powtarzam to samo: nie chcę tego, czy chodzi o Nadala, czy innego tenisistę. Ja wciąż jestem dzieckiem, a oni zawodnikami z pierwszej dziesiątki, czy tak, jak w przypadku Nadala, najlepszym tenisistą świata. Nie chcę być porównywany dla Nadala, mimo, że to mój idol z dzieciństwa – powiedział Hiszpan podczas rozmowy z portalem Punto de Break w 2019 roku.

A zapytany o to, którego tenisistę z czołówki przypomina stylem gry, przyznał, że jest to Roger Federer. – Lubię grać bardzo agresywnie, kończyć akcję za sprawą wygrywających uderzeń. Mój styl gry mniej więcej przypomina to, co prezentuje Federer. W końcu ja też bardzo często chodzę do siatki – stwierdził Alcaraz, który już w jednym jest lepszy od popularnego „Maestro”. W porównaniu do Szwajcara może się pochwalić, że wygrał swój debiutancki mecz w rozgrywkach ATP!

Gdzie jest limit?

– Chcę zostać liderem rankingu ATP i wygrać jak najwięcej turniejów wielkoszlemowych.

Podobnie, jak porównań do Nadala, należy się przyzwyczaić, że Alcaraz-Garfia będzie określany mianem „przyszłego lidera rankingu ATP”. W tej sytuacji jednak zachęcam do głębszej refleksji, bo chociaż przesłanki ku temu są oczywiste, to rzeczywistość uczy nas, że to naprawdę nie jest takie proste. Pamiętacie zachwyty nad Felixem Augerem-Alliassime, Christianem Garinem czy Jannikiem Sinnerem, gdy o nich robiło się głośno? Momentami wydawało się, że wręcz nie ma innej opcji, jak to, że za kilka lat staną się tuzami światowego tenisa. Jako nastolatkowie bez doświadczenia wygrywali turnieje, a także pierwsze mecze z dużo wyżej notowanymi rywalami w imprezach głównego cyklu. Później jednak z czasem, gdy „bum” na ich osobę minął, a przeciwnikom łatwiej było przyswoić ich styl gry, byli mniejszą zagadką i „ciekawostką” w tourze, nastąpiła prawdziwa weryfikacja tego, na co ich stać. Nie twierdzę, że każdy z wyżej wymienionych oraz Alcaraz-Garfia nie mają szans na zostanie numerem jeden. Chcę wyłącznie uświadomić, że nie żyjemy już w czasach, kiedy wejście na szczyt wydawało się stosunkowo prostsze, a Rafael Nadal, Roger Federer i Novak Djokovic zostawali liderami rankingu ATP w wieku 22, czy 24 lat. Współcześni tenisiści bazują na przygotowaniu fizycznym i to jest głównym powód tego, że „Wielka Trójka” nie pozwala szybko dojść do władzy młodszym kolegom.

O ile wspomniane zaatakowanie „jedynki” przez Alcaraza-Garfię to długoterminowy plan, tak w ścisłej czołówce rankingu ATP może się znaleźć już wkrótce. Obecnie 406. zawodnik świata za sprawą wygranej nad Ramosem-Vinolasem zainkasował 45 punktów, co w wirtualnej klasyfikacji dało mu ogromny awans – w okolice 310. miejsca. A, że jego przygoda z Rio Open dopiero się rozpoczęła, to jego bilans po tym tygodniu może być jeszcze lepszy! W drugiej rundzie brazylijskich zawodów czeka go mecz z Federico Corią, który chociaż jest 115. tenisistą globu, to na pewno nie jest poza zasięgiem Hiszpana, który naprawdę mierzy wysoko.

Alcaraz-Garfia w reportażu Trans World Sport przyznał, że jego celem na 2020 rok jest zagranie w eliminacjach Wimbledonu. 16-latek ma na to ogromne szanse, bowiem już za tydzień będzie – w najgorszym wypadku – plasował się w okolicy 300. miejsca na świecie. W ubiegłym roku lista graczy, którzy dostali się do eliminacji zamknęła się na 240. zawodniku rankingu ATP. A, że do zakończenia zgłoszeń jeszcze kilka dobrych miesięcy, pozwolę sobie stwierdzić, że musiałaby się stać katastrofa, aby podopieczny Ferrero nie poleciał do Wielkiej Brytanii i nie stanął na starcie rywalizacji w Roehampton. Ba, napiszę więcej – nie będę zdziwiony, jeśli ten chłopak debiut w wielkoszlemowych eliminacjach zaliczy wcześniej, niż na Wimbledonie – w Paryżu podczas Roland Garros.

WARTO PRZECZYTAĆ!

O tym, jak Djokovic i Federer dali mu nadzieję. Przez Harvard do spełniania marzeń

Dodaj komentarz

UA-120295791-1